poniedziałek, 14 listopada 2011

Garnek prosto z miasta cz. 5

Dzisiejszy poranek był może zmorą dla transportu lotniczego, ale ja stan w jakim zastałem moje miasto całkiem, całkiem uznałem za inspirujący. Z takich obrazów mogą powstać bardzo udane utwory.

Zawsze chciałem tam wstąpić, szczególnie o tej porze i w takich warunkach
Tak zastanawiając się to ranek z reguły okazuje się dość płodny.

Im dalej tym mniej pewnie?
Np. cykl opowiadań inspirowanych różnymi porankami, albo zjawiskami pogodowymi.

A propos święta narodowego, na placu pan... z wąsem ;)
Nie powinny być to żadne opowiadania grozy, gdyż czasy Lovecrafta przeminęły już dawno z wiatrem, raczej czasy i historie rzeczywiste, ale może coś a'la Murakami (może autobiograficznie)?

Znikający wieżowiec...

1 komentarz: