środa, 9 listopada 2011

Garnek malowany, popękany cz. 2

Wertując ostatnio strony i te papierowe i te internetowe różnych źródeł dochodzę do swoistych wyników – nie umiemy (czytaj środowiska katolickie, konserwatywne, patriotyczne etc.) reagować skutecznie na zadawane nam ciosy. I, abym nie został źle zrozumiany tak Zamo reagowałem i ja, ale chyba coś jeszcze zaczynam dostrzegać.
Zaczynając od tych bardziej bliskich mnie… Na stronach portalu Fronda.pl od pewnego czasu obserwuję żywe zainteresowanie news’ami z obozu obywatela Palikota (czasy jeszcze przedwyborcze) oraz sprawą marianina o. Bonieckiego. Z reguły są to wiadomości nacechowane emocjami, chociaż nie pozbawione ważnych dla nas informacji. Od razu informuję, że te dwie kwestie leżą mi na sercu i wywołują negatywne emocje i bardzo głęboka troskę o przyszłość mojej rodziny, mnie, czy mojego kraju. Cała gama komentarzy pojawiających się pod kolejnymi artykułami (od bardzo, bardzo pro do skrajnie anty), pozwala mi ukształtować swoją opinię na te tematy. Analizując komentarze przeciwne do ogólnego nurtu portalu oraz treści przekazywane w tekstach o ludziach Palikota dochodzę do wniosku, że oprócz dużej ilości psychiatrycznych wypowiedzi (szybko kasowanych) i ewidentnych wycieczek osobistych, ludzie z tej przeciwnej strony nie mają nawet bladego pojęcia o tym kim był Chrystus i o czym była jego nauka, jak funkcjonuje Kościół i co stara się nam przekazać oraz jak wyglądał kiedyś i jak powinien wyglądać teraz i na przyszłość prawdziwy polski patriotyzm. Komentują serwując nam fragmenty tekstów Kościoła, czy nawet Pisma Świętego, ale ich interpretacje to przysłowiowa konstrukcja cepa przedstawiona tak, aby pasowała do ich „wypocin”. Na domiar tego w żadnym fragmencie nie przedstawiają tych interpretacji, jako swojego zdania, co wnioskuję traktują, jako oczywistość. Wynikiem tego jest traktowanie prawej strony poglądów, jako irracjonalną przeszłość do natychmiastowego zabetonowania fundamentami „nowoczesnej Polski”. Myślałem, że ten termin odnosi się do nauki, czy chociażby gospodarki, ale tu chyba chodzi o całokształt, nawet sposobu myślenia.
Komentatorzy, redaktorzy i felietoniści wypowiadający się w duchu moich poglądów reagują (co jest w pełni uzasadnione) emocjonalnie i odbijają piłeczkę krytykując (słusznie). Jednakże nie to powinno decydować o naszej sile. Krytyka i wyrażanie oburzenia, czy nawet próba prostowania przekłamań to tylko garda, do prawdziwej obrony i zwycięstwa potrzebujemy ciosów i to nie okazjonalnych, ale całych serii. Wszystkie media i ogólnie środowiska opiniotwórcze i informacyjne prawej strony poglądów (w szczególności katolickie i patriotyczne) powinny z uporem maniaka dawać pozytywne przykłady. Co przez to rozumiem, już wyjaśniam.
Przy kolejnym ataku, czy próbie dyskredytacji, wyśmiania, manipulacji etc. środowisko liberalno-lewackich (itp.), oprócz obrony (nawet tej emocjonalnej) powinno dochodzić do „ataku” konstruktywnego. Przedstawianie już obecnych, wyszukiwanie nowych ludzi, grup nazwę ich – obeznanych z danym tematem jest bardzo na miejscu. Ci eksperci/fachowcy/profesjonaliści (termin nie istotny), związani z naszym poglądem powinni być eksponowani wraz ze swoją wiedzą, świadectwem i radą. Za tym powinna iść nasze organizowanie się w zespoły/grupy/stowarzyszenia (forma nieistotna), aby wcielać dobre dla naszej ojczyzny pomysły. To spostrzeżenie dotyczy wszystkich dziedzin. Życia i funkcjonowania Kościoła (chociażby problem opętania przez złego i jego bagatelizowanie wielokrotnie sygnalizowane przez księży egzorcystów), gospodarki, kultury, nauki, czy spraw rodziny. Drodzy, jak długo wytrzymamy trzymając jedynie gardę?!? Zainwestujmy w poszukiwanie i naświetlanie problemów i ich rozwiązanie. Po drugiej stronie umieją tylko umniejszać, opluwać i wyśmiewać, my twórzmy, budujmy, wierzmy z całych sił dla dobra naszej Polski.
Dobrym sposobem jest też samodoskonalenie (w pozytywnym znaczeniu). Każdy powinien z nas spojrzeć w lustro i zadać sobie pytanie – ile Chrystusa w moim życiu? We wszystkim co robię. Wielu traktuje pracę, jak zło konieczne (delikatnie ujmując). Nie rozumujmy w ten sposób! Praca (na chwałę bożą) jest naszym błogosławieństwem od Boga danym. Bez naszej pracy, naszego wysiłku nic by nie powstało. Dlatego tą naszą walkę o lepsze jutro dla nas i naszego kraju musimy zacząć od siebie, od podstaw, aby mieć potem siłę, by naprawić popsutą głowę.
Potwierdzeniem problemu niech chociaż będą teksty zamieszczone w GW z dnia 8.11.2011r. na temat neonazistów w Białymstoku i twórcy książki o Limonowie (Rosjanin, twórca Partii Narodowo-Bolszewickiej). W pierwszym przypadku odniosłem wrażenie, że autor artykułu (choć nie jawnie i wyraźnie) porównał istniejący tam problem z przestępcami z grup neonazistowskich do ruchów narodowo-patriotycznych (osobiście uważam, że przymiotnik narodowy jest tutaj zbędny). Jako „znawcy” problemu cytowani są anonimowi bojówkarze z Antify (nota bene też przestępcy). Na drugiej stronie (w dziale „Kultura” hahaha) zamieszczono wywiad z francuskim pisarzem Emmanuelem Carrere o poglądach wybitnie lewicowych, autorem biografii Eduarda Limonowa twórcy rosyjskiej Partii Narodowo-Bolszewickiej (oficjalnie nielegalnej). Autor, syn „wybitnej” francuskiej sowietolożki Hélene Carrere d'Encausse, przedstawił tą „postać” w wyjątkowo łagodny i przystępny sposób, dając odczuć czytelnikowi, że „nie taki diabeł straszny, jak go malują”. Znając problem Limonowa i jego „projektów” oraz pozycję i jej treść (tytuł „Limonov”) uważam takie postrzeganie sprawy za wysoce niebezpieczne (niepokojące, to za słabe słowo). W obu przypadkach, aż prosi się wyciągnięcie z tych tekstów realnych wniosków i rozpocząć by należało szeroko zakrojoną akcję informacyjno-edukacyjną w mediach nt. zagrożeń jakie wypływają z umniejszania negatywnego wydźwięku takich poglądów i edukacji realnej (jest wiele pozycji historycznych, a nawet psychologicznych nt. temat), czym powinien być prawdziwy patriotyzm.
Na dobry początek „fajnie” byłoby zobaczyć np. na Frondzie spory artykuł o inż. Tadeuszu Sędzimirze (to nt. przeszłości) i o Lucjanie Łągiewce, może nawet w dwóch lub trzech (a co tam) językach. Więcej takich nazwisk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz