niedziela, 8 stycznia 2012

Oberżysta cz. 3

„Woda lała się z ciemnego nieba całymi cebrami. Taka smętna pogoda pod psem w żadnym wymiarze nie pasowała do typowego stycznia. Obłoki gęstej pary buchały w powietrze i równie szybko, jak się pojawiały z każdym oddechem, tak rozpływały się pośród wielkich zimnych kropel styczniowej ulewy. Paskudna aura, ale dobra na klientów.
W oddali na gościńcu słychać było okrzyki woźnicy. Oberżysta przejrzał pod lampą wytarty przed chwilą szklany kielich, przewiesił przez ramię kuchenną ścierkę, pociągnął nosem.
- Żono wstawiaj wino na ogień! – krzyknął w kierunku kuchni – Wieczorny do stolicy się zbliża i dwa inne wozy. Będzie z dziesięciu klientów tej nocy. Chłopek! – spomiędzy wrót stajni wychynęła się głowa chłopca stajennego – Wozy jadą, szykuj boksy i obrok!
Stajenny otworzył wrota stajni na oścież i zniknął w głębi. Nieco w oddali na gościńcu, pośród ciemności i strug zimnego deszczu pojawiły się światła powozu. Pomiędzy pióropuszami pary buchającej z nozdrzy rozgrzanych koni trzy wozy zajechały przed ganek Austerii. W kolumnie jechały trzy zaprzęgi: sześciokonny, wieczorny liniowy dyliżans z podróżującymi do Stolicy na karnawał, elegancki, dwukonny powóz i duży wóz osadniczy. Pierwsi zaczęli się wypakowywać pasażerowie i woźnicy liniowca, potem tęgi mężczyzna z kobietą z eleganckiego i czteroosobowa rodzina osadników.
- Gości proszę do izby posiłek zaraz podamy, czy ktoś życzy sobie pokój z noclegiem? – wszyscy bez namysłu przystali na ten pomysł. Chyba psia pogoda i zbliżająca się noc nie pozostały tu bez znaczenia.
- Co masz na ogniu gospodarzu? – zawołał postawny mężczyzna strzepując wodę z cylindra, kiedy jego ubłocone buty wstąpiły na ganek Austerii – Wszyscy jesteśmy głodni jak wilki i nie mam tu na myśli tylko siebie i mojej współtowarzyszki. – To powiedziawszy obdarzył Oberżystę szerokim uśmiechem spod sumiastego wąsa i poklepał go po ramieniu. Oberżysta żadnym gestem nie zareagował na takie zachowanie tęgiego pasażera eleganckiego czarnego powozu.
- Dziś mamy kulebiak, gulasz z grzybami i parzybrodę, a także wina, miody, piwa i wódkę – wskazał podróżnym miejsca w izbie ale wszyscy podróżni po kolei zajmowali miejsca przy ladzie, bez wyjątku: tęgawy bogacz wraz ze swoją towarzyszką z eleganckiego czarnego powozu, wyglądający na urzędnika mężczyzna w okularach z nastoletnim chłopcem, starszy dziadek o lasce wraz z dwiema grubymi córkami oraz dwóch młodych mężczyzn z teczkami i tubami pełnymi papierów, a także matka z synem i córką z osadniczego wozu. Woźniczy i ojciec osadniczej rodziny zajęli się w tym czasie wozami. Córka zebrała palta i kapelusze, Żona krzątała się po kuchni, a Oberżysta za kontuarem podawał kielichy, odkorkowywał butelki z winem, nalewał piwa oraz słuchał.
- O! – wykrzyknął nagle wąsaty bogacz, aż jego towarzyszka podskoczyła na stołku – Widzę, że ma pan najnowszego „Gońca codziennego”, drodzy państwo – w tym momencie rozłożył gazetę zamaszystym ruchem zrzucając okulary sąsiadowi podobnemu do urzędnika – pardon, kolego, drodzy państwo to jest oto artykuł o naszej przyszłości.
Rozłożył strony na kontuarze i uderzył pięścią w sam środek ryciny przedstawiający spory tłumek ludzi stojących przy pewnej maszynie buchającej parą.
- Oto nowe zastosowanie maszyny parowej w transporcie – jego tłusty palec wskazał na dymiący komin maszyny – to drodzy towarzysze podróży jest powóz parowy wraz z wozami szynowymi. Czytałem ten tekst dzisiaj z samego rana, to jest artykuł ze Stolicy, o tym jak to otwarto tamtejszą pierwszą stację. Kierownik stacji poinformował reportera, że powóz parowy wraz z wozami szynowymi nazywa się pociągiem i odtąd takie staną się naszą codziennością. Niesamowite, drodzy państwo, przyznacie. – w odpowiedzi prawie wszystkie głowy pokiwały, a niektóre nawet wydały pomruk aprobaty. Oberżysta obserwował i nalewał wino.
- Podobno taki dystans jak z pańskiego miasta do Stolicy pokonywać będzie tylko w jeden dzień, nie to co dyliżans prawie trzy – odezwał się okularnik podobny do urzędnika – to może być prawdziwy sukces.
- Kiedyś rozmawiałem z pewnym inżynierem – młody mężczyzna z dyliżansu pociągnął łyk piwa – twierdził, że te nowe maszyny będą miały taką moc, że z łatwością uciągną osiem, a nawet dziesięć pełnych takich wozów szynowych. – W tym miejscu jego kolega znacząco pokiwał kędzierzawą głową – A drodzy państwo wiem co mówię, gdyż z moim kolegą pracujemy na uczelni technicznej w Stolicy. – Potakując sobie głowami oboje stuknęli się kuflami i pociągnęli piwa łyk.
- Jestem bardzo ciekawa, czy będą też wozy luksusowe z wygodnymi kanapami – towarzyszka wąsatego pasażera eleganckiego powozu włączyła się do rozmowy – cierpię na dość wstydliwą przypadłość i potrzebuję wygody w trakcie podróży – na te słowa policzki jej słusznych rozmiarów lica spąsowiały.
- Dla mnie ciekawe jest ile będzie taka podróż kosztować, pewnie na bilet trzeba będzie wydać majątek – matka rodziny osadników poprosiła Oberżystę po szklance mleka dla swoich dzieci – państwa pewnie będzie na to stać, ale reszta podróżnych obejdzie się smakiem.
- A, tam, gadanie – odezwała się jedna z córek staruszka – pewnie będzie można poznać wielu ciekawych ludzi podczas podróży taką maszyną, wszakże do takich nowinek to ciągnie wiele znanych person.
- Słusznie gadasz siostro – przytaknęła druga córka – być może latem będą tym pociągiem jeździli sławni aktorzy ze Stolicy nad samo morze do pańskiego miasta.
Druga córka kiwnęła do grubego wąsacza, a ten z uznaniem jej przytaknął. Oberżysta przysłuchując się taj wymianie uwag na temat rzeczonego artykułu złożył gazetę i począł rozdawać posiłek podróżnym.
- A pan, panie gospodarzu nie ma zdania na temat tego wynalazku – zagadnął go mężczyzna podobny do urzędnika, a wszystkie twarze przybrały wyraz pytajnika i wbiły swój wzrok w Oberżystę. Na co ten spojrzał po zgromadzonych z lekkim politowaniem i po chwili odpowiedział:
- Ja to bym się najpierw spytał dokąd ten cały pociąg jedzie.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz